Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/586

Ta strona została przepisana.
XLII
OJCIEC I NARZECZONA

Salon pana de Taverney znajdował się na parterze.
Na lewo od salonu był buduar, który miał wyjście osobne na korytarz i schody, prowadzące do mieszkania Andrei.
Na prawo znajdował się mały salonik, przez który wchodziło się do dużego salonu.
Filip pierwszy wszedł do buduaru, gdzie czekała nań Andrea; z przedpokoju przyspieszył kroku, aby prędzej znaleźć się w objęciach ukochanej siostry.
Skoro tylko drzwi otworzył, Andrea wstała, a objąwszy go za szyję, ucałowała serdecznie, tak swobodnie, tak wesoło, jak już dawno nie całował nikt smutnego a zakochanego i nieszczęśliwego jej brata.
— Na miłość Boską! co się stało? — zapytał Filip.
— Coś pomyślnego, o! bardzo pomyślnego, mój braciszku.
— I przybyłaś, aby mi o tem oznajmić?
— Przybyłam na zawsze! — zawołała Andrea, a w głosie jej odbijało się takie uszczęśliwienie, że Filip się zastanowił.
— Ciszej, ciszej, kochana siostrzyczko — rzekł — mury tego domu odwykły od radosnych okrzyków, a zresztą obok, w salonie, jest ktoś, który mógłby cię usłyszyć.
— Jest ktoś? któż taki? — zapytała.
— Pan hrabia de Charny — oznajmił właśnie w tej chwili kamerdyner.
— O! on! — zawołała Andrea, podwajając serdeczność względem brata. — O wiem, poco tu przybył. O! wiem tak dobrze, że spostrzegam niestosowność mego ubrania,