Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/588

Ta strona została przepisana.

Baron wstał, a wyprostowawszy się, rzekł:
— Muszę więc wtajemniczyć pana w pozycję materjalną panny de Taverney.
— Zbyteczne, panie baronie — rzekł oschle Charny — wszak ja jestem bogatym, a nie kupuje się kobiety z takiemi zaletami, jak panna de Taverney. Kwestji tej, co do panny Taverney poruszać nie potrzebujemy, nieodzownie jednak trzeba ją rozważyć co do mnie.
Zaledwie słów tych domówił, gdy otworzyły się drzwi i blady, zmęczony zjawił się Filip; jednę rękę trzymał w kieszeni, drugą miał konwulsyjnie zaciśniętą.
Charny skłonił się ceremonjalnie, na co Filip odpowiedział również sztywno.
— Panie — rzekł Filip — mój ojciec słusznie chciał z panem pomówić o interesach familijnych: jesteśmy sobie winni pewne wyjaśnienia. Gdy baron uda się do swego gabinetu, aby przynieść potrzebne papiery, ja będę miał zaszczyt pomówić w tej kwestji z panem.
Filip spojrzeniem stanowczem pożegnał barona, który odszedł niechętnie, przewidywał bowiem jakieś zajście.
Filip odprowadził ojca aż do drzwi małego salonu po to jedynie, aby się upewnić, czy w pokoju tym nie będzie nikogo. Potem zajrzał do buduaru, a przekonawszy się, że i tam niema nikogo, rzekł, składając ręce:
— Panie de Charny, jak pan śmie prosić o rękę mojej siostry?
Olivier cofnął się i zarumnienił.
— Czy dlatego — mówił dalej Filip — aby lepiej ukrywać miłostki z kobietą, której pan towarzyszysz. Czy dlatego, aby nie mówiono, że masz pan kochankę.
— Panie — szepnął Charny, chwiejąc się.
— Czy dlatego, ażeby, ożeniwszy się z kobietą, będącą blisko pańskiej kochanki, mógł pan w każdej chwili się z nią widywać?
— Przekraczasz pan granice...
— O! dlatego chcesz pan zostać moim szwagrem rzekł Filip, zbliżywszy się do Charny‘ego — chcesz, żebym nie wydał tajemnicy waszych miłostek...
— Ostrożnie, ostrożnie, panie — zawołał przestraszony Charny.
— Tak, tak; wynająłeś pan domek nadzorcy, przechadzki tajemnicze odbywały się po parku wersalskim, w nocy;