bynajmniej, gdybym się kryła, nie znalezionoby mnie przecież — odparła Joanna słodko.
— Nazywaj to pani, jak chcesz, lecz bądź co bądź uciekłaś.
— Opuściłam Paryż, to prawda, Najjaśniejsaz Pani...
— Bez mego pozwolenia...
— Obawiałam się, że Wasza Królewska Mość odmówi mi urlopu, potrzebnego mi do załatwienia pewnych spraw w Bar-sur-Aube, gdzie byłam od sześciu dni i gdzie znalazł mnie wysłannik królewski. Zdawało mi się wreszcie, że obecność moja nie jest tak potrzebna, ażebym aż prosić miała o pozwolenie wyjazdu na dni osiem.
— Masz pani słuszność; dlaczego jednak obawiałaś się odmowy? O jakiż urlop miałaś mnie prosić? Jaki ja dać pani miałam? Czyż pani zajmuje jakie stanowisko?
Joanna czuła się zraniona, lecz, powstrzymując się, jak tygrysica przebita strzałą, rzekła z pokorą:
— Najjaśniejsza Pani, prawda, że nie mam czynności u dworu, lecz Wasza Królewska Mość zaszczycała mnie zaufaniem tak szacownem, iż uważałam się bardziej przywiązana do dworu z wdzięczności, aniżeli inni z potrzeby.
Joanna długo szukała stosownego wyrażenia, znalazła „zaufanie“ i zaakcentowała je.
— Uregulujemy i nasz rachunek zaufania — rzekła królowa z większem jeszcze lekceważeniem. — Czy widziałaś pani króla?
— Nie widziałam, Najjaśniejsza Pani.
— Zobaczysz go pani.
Joanna skłoniła się i rzekła:
— Będzie to dla mnie wielkim zaszczytem.
Królowa namyślała się, od czego zacząć.
Joanna skorzystała z tej chwili, aby zauważyć:
— Jakże surowa jest dziś Wasza Królewska Mość, to mnie prawdziwie przestrasza.
— Jeszcze pani wszystkiego nie wie — odparła surowo królowa. Czy słyszałaś, że pan de Rohan jest w Bastylji.
— Mówiono mi.
— Domyślasz się pani chyba, dlaczego tam się znajduje?
Joanna spojrzała na królowę, a zwróciwszy wzrok na damy, które najwidoczniej jej przeszkadzały, rzekła:
— Nie domyślam się, Najjaśniejsza Pani!
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/593
Ta strona została przepisana.