— Lecz pamiętasz pani, że mówiłaś mi, o jakimś naszyjniku?
— Tak, Najjaśniejsza Pani, o naszyjniku z brylantów.
— Proponowałaś mi pani w imieniu kardynała układ jakiś z jubilerami.
— Tak jest, Najjaśniejsza Pani.
— Czy zgodziłam się, czy też odmówiłam przyjęcia tej propozycji?
— Najjaśniejsza Pani odmówiła.
— A! — zawołała królowa, z odcieniem radosnego zadowolenia i zdziwienia.
— Najjaśniejsza Pani dała jubilerom zadatek, mianowicie 200000 liwrów — rzekła Joanna.
— Dobrze, co więcej?
— A ponieważ Najjaśniejsza Pani, wskutek odmowy ze strony pana de Colonne, nie była w możności płacenia, odesłała pudełko z naszyjnikiem jubilerom Bochnerowi i Bossange.
— Odesłała przez kogo?
— Przeze mnie.
— A pani, co z nim zrobiłaś?
— Ja — rzekła Joanna, wiedząc jak ważne wymawia słowa — ja wręczyłam brylanty kardynałowi de Rohan.
— Panu de Rohan? — zawołała królowa — a to dlaczego? przecież miały być oddane jubilerom.
— Dlatego, że sądziłam, iż ubliżę kardynałowi, jeżeli nie pozwolę mu zakończyć sprawy, którą on tak bardzo się zajmował.
— Jakim więc sposobem otrzymałaś pani pokwitowanie od jubilerów?
— Pan Rohan mi je wręczył.
— Skąd miałaś pani list, pochodzący niby ode mnie, a dany jubilerom?
— Pan de Rohan prosił mnie o oddanie listu.
— Więc pan de Rohan wmieszał się w to! — zawołała królowa.
— Nie wiem, jakie mają znaczenie wyrazy Waszej Królewskiej Mości i do czego wmieszał się kardynał — rzekła Joanna.
— Chcę powiedzieć, że pokwitowanie jubilrów jest sfałszowane.
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/594
Ta strona została przepisana.