Kiedy poznał Beausire‘a, nie napadł nań jako urzędnik policyjny, lecz przedstawił swemu towarzyszowi następujący projekt:
— Skoro Beausire może chodzić na polowanie, musi być wolny i bogaty; przy sobie może ma kilka tylko luidorów, lecz w domu mieć może kilkaset. Pozwólmy mu powrócić do siebie, udajmy się tam i nałóżmy na niego okup. Jeżeli Beausire‘a odstawimy do Paryża, otrzymamy co najwyżej sto liwrów, a jeszcze wyrzuty nas spotkają, że zapełniamy więzienie tak małoznaczącymi ludźmi. Zróbmy więc z Beausire‘a korzystną spekulację.
Tak postanowiwszy, zaczęli polować, tak samo jak pan de Beausire, na zająca i na kuropatwy, a prawdziwej zwierzyny swej nie opuszczali ani na chwilę.
— Panie Beausire — odezwał się nagle zręczny agent — zaproś nas pan do siebie na śniadanie?
— Do mnie? ale... — wybąknął Beausire...
— Wszak nie będziesz pan niegrzeczny, panie Beausire.
Beausire nie wiedział, co począć, szedł więc z obu agentami w stronę domu.
Z jednej tylko storny dom był widzialny, z trzech innych osłaniały go drzewa, krzaki i wzgórza.
— Jak tu świetnie ukryć się można — zauważył jeden z agentów z zachwytem.
Beausire‘a dreszczem przejął ten żart; pierwszy wszedł do domu przy odgłosie szczekania psów, policjanci szli za nim, bezustannie się ceremonjując.
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/600
Ta strona została przepisana.