Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/607

Ta strona została przepisana.

Królowa zazdwoniła i w tejże chwili zjawił się służący.
— Niechaj powóz, wskazany przez pana de Crosne, zajedzie do dużej sieni; potem niechaj z obu stron zamkną podwoje, aby było zupełnie ciemno, gdyż nikt nie powinien przede mną ujrzyć tego, co pan de Crosne nam przywozi.
Rozkaz został wypełniony.
— Teraz zechciej, Najjaśniejsza Pani — rzekł pan de Crosne — udać się ze mną do owej salki i rozporządzić aby wpuszczono mego pomocnika z jego bagażem do bibljoteki.
Po dziesięcui minutach znajdowała się zaciekawiona królowa za przeforsztowaniem.
Widziała, że weszła do bibljoteki jakaś istota zakwefiona, z której pomocnik pana de Crosne woal zdejmował.
Nagle królowa krzyknęła. Była to Oliwja, ubrana w jeden z najulubieńszych kostjumów królowej.
Był to sobowtór Marji Antoniny, brakowało tylko krwi Cezarów, zastąpionej płynem plebejuszowskim i wrażliwym na uczucia Beausire‘a. Królowej zdawało się, że widzi się w lustrze.
— Cóż mówi, Najjaśniejsza Pani, o tem podobieństwie? — zapytał pan de Crosne, triumfując wrażeniem, wywartem na królowej.
— Mówię... mówię... panie — szepnęła. — Ach, Olivierze — pomyślała — dlaczego cię tu niema?
— Czy rzeczywiście do tej kobety odnosi się wszystko, co mówią? — zapytał naczelnik policji.
— Zapewne pan znasz sprawę.
— Mniej więcej.
— Cóż pan de Rohan?
— Pan de Rohan nie wie o niczem.
— A! — jęknęła królowa, ukrywając twarz w dłoniach — ta kobieta, przeczuwam, jest powodem pomyłki kardynała.
— Być może, lecz pomyłka kardynała wynikła wskutek przestępstwa kogoś innego!
— A proces? — zapytała królowa.
— Postępuje. Zaprzeczają ciągle, czekam więc na pomyślną chwilę, aby pokazać argument przekonywujący, który tu przed jej znajduje się oczyma.
— Cóż pani — de la Motte?