Ta strona została przepisana.
— Crosne, objaśniony nagle światłem, tak zręcznie przez Cagliostra kierowanem.
— O! panie, pamiętam doskonale, było to, w wigilję Ś-go Ludwika.
— A! — zawołał szef policji — panie, oddałeś pan wielką usługę krajowi.
— Jestem nad wyraz szczęśliwy.
Pan de Crosne skłonił się.
— Czy mogę liczyć na dostarczenie dowodów, o których mówiliśmy? — zapytał.
— Pragnę służyć sprawiedliwości.
— Mam więc pańskie słowo, a zatem do widzenia.
Pożegnał przy tych słowach Cagliostra, który, wychodząc, pomyślał:
— Ach, hrabino, ach, żmijo, chciałaś oskarżyć mnie; zdaje mi się, że zgryzłaś twardy owoc, ostrożnie z zębami!