— Co! — zawołał w uniesieniu radości, którego żadni pióro nie zdołałoby opisać — więc ona została już matką i jest już ocalona!
— Tak jest, ale pójdźmy na stronę.
— Jest szczęśliwą matką córki, czy?...
— Nie, panie, urodził się syn.
— Tem lepiej! jakże jestem szczęśliwym, po tysiąckroć szczęśliwym! Podziękuj swemu panu i powiedz mu, że wdzięczność moja dla niego jest bez granic, że rozporządzać może mną, majątkiem moim i wszystkiem, co jest w mojem posiadaniu.
— Owszem powiem mu to wszystko, lecz muszę się najprzód z nim zobaczyć.
— Ależ, mój przyjacielu, co mają znaczyć twe słowa, proszę przyjąć na pamiątkę te dwa luidory.
— Dziękuję, lecz od nikogo, z wyjątkiem pana mego, nic nie przyjmuję.
— Miałem zamiar zapytać pana, co znaczyły tajemnicze wyrazy „Oni przyjdą“. Zechciej mi pan wytłumaczyć, kto mianowicie tu przybędzie?
— Miałem na myśli chirurga z więzienia Bastylji i akuszerkę, która była tu przy rozwiązaniu panny Oliwji.
— Jakto więc oni tu przybędą? w jakim celu?
— Aby ochrzcić dziecię!
— Więc ujrzę mego syna! — zawołał, skacząc i ciesząc się, jak dziecko.
— Pan powiadasz, że będę miał szczęście zobaczyć tu, za chwilę dziecię Oliwji?
— Z pewnością, lecz zalecić muszę panu spokój, podejrzewam bowiem, że pośród żebraków, okrytycch łachmanami, muszę się znajdować i trzej agenci pana de Crosne.
Beausire przycisnął się do niemca.
— Czy jej tam nie brak czego? — zapytał, składając ręce na piersi.
— Nie, przeciwnie jest zupełnie szczęśliwa. Ale oto dorożka zajechała.
— Rzeczywiście, tak jest, to zapewnie oni zatrzymują się tutaj — widzę już w okienkach dorożki coś białego, to zapewne pieluszki dziecka, wiezionego do chrztu.
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/627
Ta strona została przepisana.