Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/632

Ta strona została przepisana.

— Ani ja — dodali razem ksiądz i akuszerka.
— A gdyby nawet — odparł Beausire z egzaltacją męczennika — chętnie zniósłbym męczarnie, pocieszając się, iż miałem szczęście widzieć mego syna.
— Jeżeli los ten miałby go kiedy spotkać — wyrzekł złośliwie dozorca do akuszerki — to z pewnością nie za to, że się przyznał, iż jest ojcem małego Toussaint.
Wypowiedziawszy to, przystąpił do podpisania aktu.
Beausire chciał swoje zobowiązanie wyrazić w słowach namiętnych, pełnych gorącej miłości rodzicielskiej.
Gdy papier znów powrócił do jego rąk, odczytał go jeszcze raz i, sprawdziwszy wszystko, uścisnął swego syna, włożył mu dwanaście luidorów pod poduszkę, u szyjki zawiesił złoty pierścień, przeznaczony dla Oliwji, i, dumny jak Ksenofont podczas słynnego odwrotu, otworzył drzwi od zakrystji, gotów na wszystko, byle tylko ujść zbirom, gdyby ci byli do tego stopnia wyrodkami, aby czyhać chcieli na niego w podobnej chwili.
Tłumy żebraków nie opuściły kościoła.
Gdyby Beausire zapuścił wzrok w te zbite tłumy, dojrzećby mógł wśród nich sprawcę nieszczęścia — stanowczego agenta. Ale nic nie zamąciło spokoju przy wyjściu z kościoła i Beausire, żegnany życzeniami żebraków: „Niech cię Bóg ma w swej opiece“, opuścił kościół z pozorami dobroczyńcy, którego cała czereda żegnała słowami podzięki i błogosławieństwa.
Co się zaś tyczy świadków, ci, wsiadłszy do dorożek, udali się do domu, mocno zdziwieni całem tem zajściem.
Z usposobieniem wesołem podążył Beausire do miejsca schronienia, znanego jemu, panu de Crosne i Cagliostrze.
Z wspomnianych wypadków sądzićby można, że i pan de Crosne dotrzymał słowa Cagliostrze i nie zamącał spokoju Beausire‘owi.
Kiedy dziecię powróciło do Bastylji i pani de Chopin opowiedziała, jakiego nadspodziewanego zdarzenia była świadkiem, Oliwja włożyła na palec przysłany pierścień i łzy rozczulenia potoczyły się po twarzy.
Chciano wyszukać karmicielkę dla dziecka.
Ale Oliwja nie pozwoliła, mówiąc:
— Kiedyś słyszałam, jak Gilbert, uczeń Roussa, utrzymywał, że dobra matka powinna przynajmniej karmić swoje dziecię, a ja chcę być dobrą matką.