Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/644

Ta strona została przepisana.
LIII
WYROK

Zrana, kiedy cały Paryż budzi się z uśpienia, kiedy żyć zaczyna na nowo, kiedy brzask dzienny jest ogniwem, łączącem dzień dzisiejszy z poprzednim, wszystko powstaje na nogi.
Hrabina miała jakąś nadzieję, że zaraz od rana ktoś wkroczy do jej celi i zawiadomi ją o szczęśliwym rezultacie procesu. I przedstawiała sobie, jak będzie przyjmowała powinszowania przyjaciół.
Czyż miała przyjaciół?
Niestety! nigdy szczęście i poważanie nie jest pozbawione orszaku przyjaciół, Joanna wszakże po dopięciu swego celu, gdy została bogata i wpływowa, gdy starała się zaskarbić w świecie względy wszystkich, nie natrafiła jednak nigdy nawet na przyjaźń zdawkową. Ale po triumfie, którego się spodziewała, miała nadzieję, że zastęp jej wielbicieli zwiększy się niezawodnie. Napróżno jednak oczekiwała, nikt nie przyszedł oznajmić jej radosnej nowiny.
W tej zupełnej ciszy przewidywała dla siebie klęskę.
Ponieważ wzbroniono jej wychodzić, wysunęła głowę przez lufcik i, wytężywszy słuch, starała się podchwycić rozmowy rozprawiających o procesie.
Wtedy usłyszała taki hałas, taką wrzawę, powstałą z okrzyków, z oklasków, że stanęła zdumiona, nie mogąc przyjść do siebie. Własne sumienie mówiło jej, że wszystkie te manifestacje nie były przeznaczone dla niej.
Te uniesienia radości powtarzały się kilkakrotnie i zamieniły się następnie w innego rodzaju zgiełk i rozmowy.
Zdawało jej się. że słyszy sąd przychylny, wydany przez