Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/647

Ta strona została przepisana.

Sprawiało to straszne wrażenie.
Pomału zaczęła rozpoznawać wśród tej wezbranej fali ludu powóz, konie i dwoje ludzi, znajmujących miejsca w środku powozu.
Ścisk i natłok tamował komunikację.
Tysiące ludzi, z głośnym okrzykiem radości wyciągały ręce w stronę powozu, a siedzące w nim osoby zasypane zostały deszczem kwiatów.
Joanna poznała w nich dwoje ludzi, którzy i przedtem zdołali rozentuzjazmować tłum.
Jeden z nich blady, jakby przestraszony własnem zwycięstwem i triumfem, siedział nieporuszony.
Kobiety rzucały się pod koła, wyrywały sobie jego ręce, ażeby je ucałować i kłóciły się o koronkę od jego rękawów, za którą hojnie płaciły mu kwieciem.
Tym człowiekiem był kardynał de Rohan.
Jego towarzysz, o świeżej cerze, twarzy radosnej, promieniejącej, był mniej owacyjnie przyjmowany, nie żałowano jednak i jemu uznania.
Kobiety zachwycały się kardynałem, mężczyźni wołali:
— Niech żyje Cagliostro!...
Gdy niesienie tłumu trwało już pół godziny i doszło do punktu najwyższego, Joanna spostrzegła samych triumfatorów. Oczom jej nie uszły najmniejsze szczegóły, radość ta manifestacyjna, wywołana na cześć ofiar królowej (tak ich nazywano), dała jej kilka chwil prawdziwej rozkoszy.
Ale zadowolenie to nie zdołało jej na długo zająć zupełnie i wkrótce przyszło jej do głowy:
— Więc oni są już wolni, dla nich wszelkie formalnoci są już skończone, a ja dotychczas pozbawiona jestem wszelkiej wiadomości.
Jakieś dziwne uczucie przestrachu ogarnęło ją całą.
Obok niej siedziała dozorczyni, cicha, spokojna i uważna na wszystko, ale słowem nawet jednem nie przerwała milczenia. — Joanna wywołać już miała nieodzowne objaśnienia, gdy wtem nowy hałas zwrócił jej uwagę, a pochodził z ulicy Point-au-Change.
Dorożka, otoczona ludźmi, toczyła się po pochyłości mostu. W niej Joanna poznała siedzącą Oliwję, która radośnie pokazywała zgromadzonym tłumom swoje dziecię odbierając wzamian głośno przesyłane całusy.