Joanna wciąż jeszcze oczekiwała przyjścia pisarza sądowego, który miał, podług słów dozorcy, przybyć, ażeby odczytać wyrok. Co do istoty rzeczy, nie mogła już mieć wątpień, drażniły ją tylko uczucia obrażonej dumy, starała sobie jednak chwilami i to wyperswadować, myśląc:
— Co może mnie obchodzić, że uważają pana de Rohan, jako mniej winnego ode mnie?
Czyż mnie zarzucają główną część winy? Bynajmniej.
— I — ciągnęła dalej Joanna, pochłonięta trawiącemi ją myślami — niechaj przyjdą mi oznajmić, mnie, skazanej, wygnanej, sponiewieranej istocie, że nie jestem tak bogata, tak czczona i tak swobodna, jak królowa. Wiem, że nie chodziło jej o to, ażeby mnie skazano; biedny robak, pełzający po ziemi nie może szkodzić królowi zwierząt. Chodziło królowej o to, ażeby kardynał de Rohan nie uszedł kary, lecz omyliła się w swych rachubach, on bowiem został uwolniony od wszelkiej odpowiedzialności. Obecnie tylko ciekawa jestem, w jaki sposób oznajmią mi wyrok i jak się zabiorą do wydalenia mnie z granic państwa. Czyż zemszczą się na mnie, kobiecie, zastosowując karę w całej rozciągłości, czy powierzą moją osobę siepaczom, aby odprowadzili do granicy. Czy powiedzą mi:
— Niegodna! król wydala cię ze swego państwa. Chyba, że nie, sędziowie są dla mnie pobłażliwi — dodała ze śmiechem — teraz już nic do mnie nie mają. Chyba roszczą sobie jakieś pretensje do ludu paryskiego, do tego, który, przechodząc pod ich balkonami woła: „Niech żyje kardynał“. „Niech żyje Cagliostro“. „Niech żyje parlament! Prawdziwym ich nieprzyjacielem jest lud, tak, on
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/650
Ta strona została przepisana.
LIV
WYKONANIE WYROKU