— Zapewne spodziewają się, że pani wysłucha wyroku u siebie w pokoju.
— Widocznie chcą się mnie pozbyć — odrzekła i dreszcz niepokoju przebiegł ją po całem ciele.
Powolnie wstąpiła na schodki, oddzielające mieszkanie Herbertów od korytarza więziennego.
Pani Herbert, widząc ją wychodzącą wyciągnęła do niej rękę, nie przez jakieś uczucie prawdziwej przyjaźni lub sympatji, lecz w pierwszym porywie litości. Nie uszło to uwagi Joanny, której zmysł spostrzegawczy musiał najbardziej błahą drobnostkę zauważyć. I tym razem umysł jej, przepełniony radością i rychłą nadzieją oswobodzenia, odrzucił od siebie podejrzenia, które wzbudzało w niej postępowanie pani Herbert.
Przez chwilę Joanna chciała zapytać, co znaczyć mają te wyrazy litości, i przygotowała w swej przebiegłej głowie pytanie chytre, jak i ona sama, lecz na wypwiedzenie go nie miała dość czasu.
Herbert wziął ją za rękę, mniej grzecznie niż zazwyczaj... otworzył drzwi.
Hrabina znalazła się w korytarzu.
Ośmiu siepaczy oczekiwało już na kogoś.
— Na kogo oni czekają? taka myśl błysnęła jej w głowie, gdy zobaczyła straż. Chciała się cofnąć, lecz drzwi od mieszkania Herbertów znalazła już zamknięte.
Na czele siepaczy znajdował się jeden ze strażników więziennych, który odprowadzał Joannę codziennie do celi.
Człowiek ten wyprzedził ją, jakby zamierzał wskazywać drogę.
— Czy ja idę do swego pokoju — zapytała z intonacją w głosie, której chciała nadać ton pewny, a jednak było w niej czuć trwogę.
— Tak pani — odpowiedział przewodnik.
Joanna, opierając się o poręcz schodów, postępowała za tym człowiekiem. Pocichu dochodziły ją chichotanie żołnierzy, którzy pozostali na dole.
Uspokojona pozwoliła się zamknąć dozorcy i nawet podziękowała mu uprzejmie. Po chwili dozorca odszedł.
Wtedy dopiero Joanna poczuła się swobodna i wybuchnęła głośną radością, radością długo hamowaną pod maską obłudy za pobytu w domu kluczników.
Dla niej, rozpasanej dzikiej istoty ta cela była najod-
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/652
Ta strona została przepisana.