wzbudzać zaufania, chciała już zrobić swoim obrońcą od nieznajomych.
Ale on siedział jeszcze spokojnie, jakby chciał tem pokazać, że musi pozostać tylko biernym widzem całej sceny.
Joanna została prędzej zapytana, aniżeli sądzić mogła. Badanie rozpoczął najmłodszy z przybyłych. Cały ubrany czarno, w kapeluszu na głowie, obracał w ręku zwój papierów, podobny do starożytnych pargaminów.
— Pani jesteś — zapytał nieznajomy — Joanną de Saint-Rémy de Valois, żoną Mikołaja hrabiego de la Motte?...
— Tak jest.
— Pani mieszkasz w Paryżu ulica Neuve-Saint-Gilles?..
— Istotnie.
— Urodzona jesteś w Fontelle 22 lipca 1756 roku?...
— Nie myli się pan. Lecz w jakim celu zadaje mi pan wszystkie te pytania?...
— Mógłbym się obrazić, że mnie pani nie poznajesz, jestem pisarzem sądu.
— A!... poznaję pana.
— W takim razie mogę już przystąpić do swych czynności.
— Zatrzymaj się pan chwilę, jakież są pańskie czynności?...
— Obowiązkiem moim jest pani przeczytać wyrok, wydany na posiedzeniu sądowem z dnia 31 maja 1786 roku.
Joanna zadrżała i rzuciła dookoła siebie spojrzenie bojaźni i niedowierzania.
— Pan jesteś pisarzem sądu, panie Bretou, ale któż są pańscy towarzysze?...
Pisarz zrobił poruszenie ustami, jakby chciał wyrzec odpowiedź, lecz dozorca, nachylając się ku niemu, wyszeptał z bojaźnią i litością:
— Nie czyń pan tego.
Joanna wszystko to słyszała i rzutem oka starała się rozpoznać dwóch ludzi, siedzących w kącie. Dziwiło ją ich ubranie szare, ich czapki na głowie i fartuch jednego z nich, pokrywający mu całą pierś. Zdawało się jej, że fartuch ten widziała już kiedyś, pokryty krwią.
Odskoczyła od nich i zrobiła ruch, jakby się gotowała do nowego skoku.
Pisarz zbliżył się do niej, mówiąc:
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/656
Ta strona została przepisana.