Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/659

Ta strona została przepisana.

— Kto jest ten człowiek? — zapytała Joanna w ostatnim paroksyzmie wściekłości.
— Kat — odrzekł pisarz, bawiąc się mankietami.
Nie dokończył słów tych, gdy naraz dwóch pomocników rzuciło się na Joannę i, unosząc ją w górę, zwróciło się w stronę drzwi, o istnieniu których przed niedawnym czasem dopiero się Joanna dowiedziała.
Poza furtką, gdzie żołnierze powstrzymywali cisnące się tłumy, roiły się tysiące ludu, które z niecierpliwością oczekiwały chwili, oddzielającej je od spełnienia wyroku.
Na estradzie, wznoszącej się na osiem stóp, umieszczony był słup, okrążony żelazną galeryjką, poza którą widniał jakiś napis, który zapewne z rozporządzenia władzy był nieczytelny. Wzniesienie to było zupełnie bez poręczy, wejście na nie prowadziło po wąskich schodkach, pozbawionych także oparcia. Jedyną balustradę, którą można było tam widzieć, stanowiły bagnety siepaczy.
Oddzielały one, jak krata, miejsce wykonania wyroku od publiczności.
Tłumy, widząc, że bramy pałacu się otwierają, że komisarz idzie na przodzie, torując drogę i pisarz kroczy za nim, niosąc zwój papierów, zaroiły się. Wzburzona masa wyglądała, jak falujące okrzyki: To ona! to ona! rozlegały się po całym placu; a towarzyszyły im nie bardzo pochlebne nazwy dla skazanej i nie bardzo korzystne uwagi dla sędziów.
Joanna wybrała sobie doskonały sposób postępowania.
Chcąc zjednać sobie sprzymierzeńców, wystąpiła w roli antagonistki królowej i, wyznać trzeba, że swego dopięła.
Ci, którzy dowiedzieli się, że podjęła nierówną walkę z królową rehabilitowali ją w swem pojęciu.
Ale pan de Crosne wszystko przewidział.
Pierwsze rzędy były zajęte przez osoby, które przyszły na to smutne widowisko za biletami płatnemi.
Można tam było spotkać osoby, należące do różnych sfer. I urzędników, szczelnie zapiętych w swych mundurach, i zagorzałe zwolenniczki kardynała de Rohan.
Całą tę rzecz urządzono w sposób nader sprytny.
Namiętności przeciwko królowej zużytkowano na jej własną korzyść. Ci nawet, którzy przez nienawiść do królowej oklaskiwali kardynała de Rohan, na widok pani de la Motte nie mogli powstrzymać się od sykania.