Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/660

Ta strona została przepisana.

Z ust tysiącznych tłumów wydobył się zgodnem echem jeden okrzyk:
— Precz z la Motte! precz z fałszerką!
W tej zbitej masie znaleźli się wszakże i tacy, co trzymali stronę Joanny i chcieli głośno wyrazić swoje oburzenie dla niesprawiedliwości wyroku. Głosy ich wytwarzały piekielny hałas i, mieszając się z innemi, były brane za manifestację przeciwko skazanej.
Siły Joanny były już wyczerpane, lecz wściekłość jej nie osłabła. Przestała krzyczeć, bo krzyki jej ginęły w ogólnej wrzawie, chwilami tylko wyrzucała z siebie słów kilka, które przykuwały do niej uwagę tłumu.
— Czy wiecie wy, kto ja jestem? czy wiecie, że w żyłach moich płynie krew królewska? Czy wiecie, że, poddając mnie karze, wydajecie wyrok tylko na rywalkę, a nawet wspólniczkę?
Tutaj głos jej zagłuszony już został przez najsprytniejszych agentów pana de Crosne.
Słowa jej wywarły wrażenie na tłumie, a przynajmniej wzbudziły ciekawość, która należy u ludu do tych żądz, jakie zaspokojone być muszą.
Milczenie, które zapanowało dokoła, pozwoliło Joannie sądzić, że naród żąda jej przemówienia.
— Miej się na baczności — szepnął jej do ucha pisarz sądowy.
Odwróciła się i ujrzała, że kat trzyma bicz w ręku.
Na ten widok, Joanna zapomniała o wszystkiem, nie pamiętała, że chodziło jej o zjednanie sobie gawiedzi, nie widziała nic przed sobą i głosem rozdzierającym poczęła wołać:
— Łaski! łaski!
Wycie tłumów było dla niej jedyną odpowiedzią. Wtedy, dobywając sił ostatka, podniosła się trochę i schwyciła swego prześladowcę za rękę, chcąc zatrzymać narzędzie kary.
Lecz usiłowania były próżne, bicz opadł znów zwolna na plecy skazanej.
Zauważyła, że jej oszczędzano; to spostrzeżenie doprowadziło ją do takiej wściekłości, że silnym ruchem ręki chciała strącić kata z szafotu.
Teraz kat przystąpił do innej czynności.
Podano mu żelazny pręt rozpalony, z którego wydziela-