zamierała i migała się, jak dogasająca świeca, stała prosto i żyła, dzięki silnej swej woli.
Nagle usłyszała głos księdza:
— Jakób Olivier de Charny, czy bierzesz sobie za małżonkę Marję Andreę de Taverney?...
— Tak — zabrzmiał stanowczy głos Oliviera.
— A ty, Marjo Andreo de Taverney, czy bierzesz sobie za małżonka Jakóba Oliviera de Charny?...
— Tak — odparła Andrea, lecz głos jej tak brzmiał dziko, że zadrżała królowa, że wstrząśnięta była niejedna z obecnych dam.
Wtedy Charny włożył na palec Andrei obrączkę, lecz Andrea nie czuła ręki, która to czyniła.
Wkrótce król powstał. Msza była.skończona. Wszyscy dworzanie śpieszyli złożyć życzenia nowożeńcom.
I pan de Suffren uścisnął rękę nowej siostrzenicy i w imieniu Oliviera przyrzekł jej szczęście, na które zasługiwała.
Andrea podziękowała i prosiła wuja, aby zaprowadził ją do króla, chciała i jemu podziękować, a czuła się słabo.
W tejże chwili stała się śmiertelnie blada.
Charny widział ją zdaleka, lecz nie śmiał zbliżyć się.
Pan de Suffren przeszedł z nią przez salon do króla, który pocałunek złożył na jej czole i rzekł:
— Pani hrabino, wejdź do królowej; Jej Królewska Mość pragnie wręczyć ci prezent ślubny.
Po tych słowach oddalił się król wraz z dworem, a panna młoda wystraszona i zrozpaczona pozostała z Filipem.
— Nie mogę — odparła. — Łzy kobiety nie są bez granic; może zrobię to, czego żądają, ale, pomyśl, Filipie, jeśli ona do mnie mówić zacznie, jeśli zacznie winszować mi!... o! wtedy umrę.
— Umrzesz, jeśli trzeba, moja siostro — rzekł młody człowiek — a wtedy będziesz ode mnie szczęśliwszą, gdyż i ja pragnąłbym nie żyć.
Słowa te wymówił tak głucho i z taką boleścią, że Andrea, jakby strzałą przeszyta, skierowała się ku drzwiom, prowadzącym do pokoju królowej.
Przechodziła obok Oliviera; ten przycisnął się do ściany, aby się go nie dotknęła nawet suknia żony.
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/667
Ta strona została przepisana.