Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/71

Ta strona została przepisana.

— No, zostaje już tylko jeden ratunek.
— Jaki?...
— Urządzę piekielny hałas.
— Drogi Karolu!... błagam cię, daj pokój. Skompromitujesz nas...
— Bądźcie jak najspokojniejsze, pójdzie wszystko jak najlepiej.
— O!....
— Usuńcie się na bok; będę stukał jak głuchy, krzyczał jak ślepy, muszą otworzyć, a wy wemkniecie się za mną.
— Spróbuj zatem.
Książę zaczął wołać Laurenta, walił we drzwi rękojeścią szpady, aż zniecierpliwiony wartownik krzyknął.
— No!... znów zaczynacie?... Dobrze, zawołam oficera.
— Wołaj go głupcze!... od kwadransa czekam na to.
Po chwili usłyszano kroki za drzwiami. Królowa i Andrea skryły się poza hrabiego d‘Artois, gotowe skorzystać z przejścia..
Szyldwach tymczasem opowiadał o przyczynie hałasu.
— Panie adjutancie — mówił, — są tam kobiety i mężczyzna, którzy mnie głupcem nazwali. Chcą wejść gwałtem...
— Cóż w tem dziwnego, że chcemy wejść, kiedy jesteśmy mieszkańcami zamku?
— Życzenie pańskie znajduję bardzo naturalnem; lecz trudno, zabroniono wpuszczać kogokolwiek — odpowiedział oficer.
— Kto u djabła zabronił?...
— Król.
— Przepraszam pana, lecz wątpię, aby król chciał oficera pałacowego zostawić na noc pod murem.
— Nie do mnie należy rozbierać intencje króla; dostałem rozkaz wyraźny i spełniam go; ot i wszystko.
— Panie adjutancie, uchyl choć odrobinę furtkę, porozmawiajmy grzecznie...
— Powtarzam panu, że mam rozkaz nie otwierać; a jeżeli jesteś pan wojskowym, wiesz co to znaczy.
— Adjutancie!... wiedz, że mówisz do pułkownika!...
— Proszę wybaczyć, panie pułkowniku, lecz rozkaz jest stanowczy..