Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/76

Ta strona została przepisana.

— W buduarze jest sofa i kozetka, na których, wróciwszy późno z polowania, sypiam równie dobrze jak w mojem łóżku.
— Pojmuję, że hrabina d‘Artois może być niespokojną.
— Zapewne, lecz przyznaj, siostrzyczko, iż nocy dzisiejszej nie miałaby najmniejszego powodu.
— Tej nocy, tak, ale innych...
— A! moja siostro, cale nieszczęście, iż kto raz skłamie, temu drugi raz rzadko wierzą.
— Przestańmy o tem mówić — rzekła królowa, siadając na fotelu — strasznie zmęczona jestem; a ty, kochana Andreo?
— Upadam ze znużenia, i jeżeli Wasza Królewska Mość pozwoli...
— O naprawdę, jakaś pani blada — dodał książę.
— Siadaj, siadaj kochanko, a nawet połóż się; hrabia oddaje nam ten apartament; prawda, Karolu?
— Na własność, siostrzyczko.
— Chwilkę, hrabio, słówko jeszcze.
— Co rozkażesz?
— Jakim sposobem przywołać cię można?
— Nie jestem wam na nic przydatny; rozporządzajcie same całym domem.
— Czy jest więcej pokojów?
— Naturalnie; jest oto sala jadalna, którą życzę sobie zwiedzie.
— Stół nakryty zapewne?
— Ma się rozumieć. Znajdzie tam panna Tavernev skrzydełko jakiego ptaszka i wino Xeres, a ty, siostrzyczko, obfitość owoców smażonych w cukrze, które tak lubisz.
— I to wszystko bez służby?
— Tak jest.
— Zobaczymy. A potem?
— Potem?
— Jak powrócimy do zamku?
— Nie można myśleć o tem w nocy. Bramy dopiero o szóstej rano otworzą. Wejdziecie wtedy śmiało, wielką bramą, pójdziecie prosto do swoich pokojów i położycie się spać, nie myśląc o reszcie.