— A ja?
— Książę będzie jadł o piątej.
— Oho! aż o piątej?
— Tak, mości książę, król jada także o piątej.
— Co takiego?
— Na liście, którą miałem zaszczyt otrzymać, znajduje się imię królewskie.
— Mylisz się, mój panie, dzisiejsi zaproszeni to szlachta najzwyczajniejsza.
— Mości książę żartuje ze swego pokornego sługi — a hrabia de Haga[1] znajduje się przecież na liście.
— Nie znam króla tego nazwiska, mój panie.
— Racz mi przebaczyć, mości książę — odrzekł marszałek z niskim ukłonem, — myślałem... przypuszczałem...
— Obowiązkiem twoim jest słuchać, nie zaś myśleć... nie zaś przypuszczać... Powinnością twoją jest wiedzieć to tylko, co ja chcę, abyś wiedział. Żądam, aby obiad podany był o zwykłej godzinie, to jest punkt o czwartej.
Usłyszawszy rozkaz, marszałek dworu zbladł i zachwiał się, jakgdyby wyrok śmierci usłyszał. Po chwili z odwagą rozpaczy powiedział:
— Niech się dzieje wola Boska, ale mości książę będzie jadł o piątej dopiero.
— Mości panie — rzekł Richelieu, podnosząc dumnie głowę — zdaje mi się, iż lat już dwadzieścia pełnisz u mnie obowiązki?
— Dwadzieścia jeden, mości książę — dwa miesiące i dwa tygodnie...
— Otóż ani jednego dnia nie dorzucisz do tej liczby, ani nawet jednej godziny... Rozumiesz? — dodał starzec, przygryzając usta i marszcząc malowane brwi; zaraz od dziś wieczór zacznij sobie szukać innego pana. Nie chcę słyszeć o żadnych w moim domu niepodobięństwach, za stary jestem na te nowe jakieś zwyczaje.
Marszałek dworu skłonił się.
— Mości książę — odrzekł zimno — byłem szafarzem księcia de Soubise a intendentem u księcia kardynała Ludwika de Rohan. U pierwszego z nich obiadował raz na
- ↑ Wiadomo, że król szwedzki podróżował pod tem nazwiskiem po Francji.