Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/81

Ta strona została przepisana.

— Nic, już nic — zawołał król, ściskając ręce żony.
— Jednakże...
— Przebacz mi; szalony byłem! Wszak nie masz żalu do mnie? Nie gniewaj się, bo słowo szlacheckie daję byłbym w rozpaczy.
Królowa usunęła rękę.
— Co to znaczy? — zapytał Ludwik.
— Najjaśniejszy Panie — odpowiedziała Marja Antonina — królowa Francji nie kłamie nigdy!
— No więc? — zapytał król zdziwiony.
— Chcę powiedzieć, że nie powróciłam wczoraj o ósmej wieczorem!
Król się cofnął zdumiony.
— Chcę powiedzieć — ciągnęła królowa — że powróciłam dopiero dziś rano, o szóstej.
— Królowo!...
— I gdyby hrabia d‘Artois, nie był mnie przyjął z litości do swojego domu, byłabym jak żebraczka stała u drzwi pałacu.
— A więc nie powróciłaś — mówił król nachmurzony — więc miałem rację?
— Najjaśniejszy Panie, wybacz, lecz robisz wnioski jak matematyk, nie zaś jak człowiek dobrze wychowany.
— Dlaczego to?
— Bo dla przekonania się, czy wróciłam wcześnie lub późno, nie potrzebowałeś bram zamykać, ani rozkazów wydawać, lecz przyjść do mnie i wręcz zapytać: o której godzinie powróciłaś?
— Tak sądzisz?
— Miałeś dowód oczywisty, jak w błąd wprowadzić łatwo, jak łatwo podejrzenia usunąć. Widziałam przecie jak żałujesz, żeś gwałtu użył przeciw kobiecie, będącej w prawie swojem. Mogłam triumfować! Lecz znajduję postąpienie twoje niegodnem króla i nie mogę odmówić sobie przyjemności powiedzenia ci tego w oczy.
Król miął żabot i myślał nad odpowiedzią:
— O! mów co chcesz — rzekła królowa, wstrząsając głową — nie potrafisz się wytłomaczyć.
— Przeciwnie, z łatwością mi to przyjdzie. Czyż ktokolwiek przypuszczał, żeś nie powróciła?
— Zapewne, że nie...
— A zatem nie zrozumiano mego rozkazu, jako wymie-