Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/87

Ta strona została przepisana.

— Nie przeczę — odpowiedział król.
— Otóż, nie zawieszę na sobie półtora miljona, gdy skarb jest pusty, gdy król ograniczać musi miłosierdzie i mówić do biednych: „Nie mam, mech wam dobry Bóg pomaga!“
— Czy mówisz na serjo?
— Pan de Sartines powiadał mi dnia jednego, że za półtora miljona można zbudować okręt linjowy, a naprawdę, Najjaśniejszy Panie, królowi Francji daleko potrzebniejszy jest taki okręt, niż królowej naszyjnik.
— Oh! — wykrzyknął król ze łzami w oczach — jakże wzniosłem jest to, co powiedziałaś.
I pod wrażeniem uczuć serdecznych, dobry kroi zarzucił ręce na szyję Marji Antoniny i uściskał ją gorąco.
— Francja błogosławić cię będzie, gdy się dowie jak postąpiłaś!
Królowa westchnęła.
— Czas jeszcze — powiedział król żywo. — Powiedz, żałujesz może...
— Nie, nie, Najjaśniejszy Panie, to było inne całkiem westchnienie; zamknij pudełko i odeślij jubilerom. Dobrze się już namyśliłam. Stanowczo nie chcę naszyjnika, lecz pragnę czegoś innego.
— Czego więc życzysz sobie?
— Chcę być w Paryżu, na placu Vendome.
— Oho!
— U pana Mesmera.
Król podrapał się w ucho.
— Odmówiłaś fantazji miljon sześćkroćstotysięcznej — mogę ci na tę małą zezwolić! Jedź do pana Mesmera, lecz pod warunkiem....
— Jakim?...
— Że towarzyszyć ci będzie księżna krwi królewskiej.
Królowa zamyśliła się chwilę.
— To może pani Lamballe.
— Niechaj będzie pani Lamballe.
— Ja zaś natychmiast każę budować okręt linjowy i nazwać go „Naszyjnik królowej“. Zostaniesz jego matką chrzestną, następnie poślę go La Perouse‘owri.
Król ucałował ręce żony i opuścił jej sypialnię z sercem przepełnionem radością.