szczegółów, śmiał się także, lubo z innego całkiem powodu.
— Cóż ze mnie za roztrzepaniec — zawołał nie zapytałem dotąd panny de Taverney, jak czas przepędziła.
Leonard właśnie dokończył dzieła i Marja Antonina, uwolniona od peniuaru z muślinu indyjskiego, włożyła ubranie poranne.
Drzwi się otworzyły.
— A!... — powiedziała do hrabiego d‘Artois jeżeli chcesz się dowiedzieć czegoś o Andrei — to ją masz.
Andrea weszła, prowadząc za rękę pięknego mężczyznę o cerze ciemnej, oczach czarnych, pełnych szlachetności, smutku, dzielnego żołnierza o rozumnem czole, postawie pełnej godności.
Filip de Taverney miał na sobie ubranie ciemno-popielatego koloru, gustownie haftowane srebrem, lecz kolor ten wydawał się czarnym, a srebro żelazem: matowy biały krawat jasno odbijał na ciemnej kamizelce, a puder na włosach podnosił energję męskich rysów.
Zbliżał się mając jednę rękę w dłoni siostry, w drugiej trzymając kapelusz.
— Wasza Królewska Mość — przemówiła baronówna, schylając z szacunkiem głowę — oto brat mój, Filip de Taverney.
Oficer złożył poważny, przeciągły ukłon.
Kiedy podniósł głowę, królowa jeszcze miała wzrok w lustrze utkwiony. Widziała w niem doskonale Filipa, patrzyła mu nawet prosto w oczy.
— Witam cię, panie de Taverney — rzekła, zwracając się do niego. — Widocznie nam składasz pierwszą wizytę swoją. Dzięki ci za to.
— Mnie to, Najjaśniejsza Pani, należy złożyć podziękowanie — odparł Filip.
— Ileż to lat upłynęło, jak po raz ostatni widzieliśmy się z tobą; najpiękniejsze to były chwile życia, niestety!
— Dla mnie, to tak, Najjaśniejsza Pani, ale nie dla Waszej Królewskiej Mości...
— Widocznie bardzo polubiłeś Amerykę, panie de Taverney, skoro tak długo tam przebywałeś.
— Najjaśniejsza Pani — odrzekł Filip — pan de Lafayette, opuszczając Nowy Świat, potrzebował wytrawnego żołnierza, by mu powierzyć udział w dowództwie nad
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/91
Ta strona została przepisana.