Dobrze znają wszyscy kwadrat wody, w lecie jasnobłękitny, a śnieżno-biały zimą, zwany stawem Szwajcarskim.
Aleja z lip, wyciągających wesoło ku słońcu olbrzymie ramiona, okala brzegi tego stawu: w alei mnóstwo spacerowiczów wszelkich stanów i różnego wieku, przypatrujących się ciekawie sankom i łyżwiarzom.
Stroje dam, przedstawiają mieszaninę zbytku i mody współczesnej.
Fryzury wysokie, kapelusze jedwabne; okrycia futrzane i sute falbany sukien materjalnych dziwacznie odbijają od ubrań czerwonych i błękitnych surdutów, od żółtej liberji i białych długich kamizelek.
Lokaje niebiescy i czerwoni przecinają tłumy, niby maki polne i bławatki, falujące pod tchnieniem wiatru pośród kłosów zboża lub kwiatków koniczyny.
Niekiedy okrzyk podziwu wyrywa się z pośród zgromadzonych. Bo też Saint-George, sławny łyżwiarz, zakreślił takie kolo, że geometra, zmierzywszy je, nicby mu do zarzucenia nie znalazł.
A oto sanki zaprzężone wtrzy ogromne kundle, nakształt trójki ruskiej, mkną po lodzie.
Psy te, przybrane w kapy aksamitne herbami szyte, w piórach powiewnych, przypominają czarodziejstwa Goya.
Nagle wśród tych lekkich sylfów, które płyną raczej niż chodzą, robi się zamieszanie, podnosi się wrzawa wielka.
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/96
Ta strona została przepisana.
IX
STAW SZWAJCARSKI