Królowa ukazała się nad brzegiem stawu. Poznali ją, ustępują miejsca, ona daje znak ręką, aby się nie niepokoili.
Rozlega się okrzyk: „Niech żyje!“^ Ośmieleni łaskawością monarchini, i ci co na łyżwach, i ci co w sankach, niby iskrą elektryczną pchnięci, zataczają krąg olbrzymi dokoła miejsca, na którem zatrzymała się Najjaśniejsza Pani. Oczy wszystkich na nią zwrócone zostały.
Mężczyźni zbliżają się, zręcznie manewrując, kobiety przybierają postać pełną uszanowania, każdy i każda stara się przyłączyć do gruy dostojników i oficerów wyższej rangi, podchodzących dla złożenia czołobitności królowej.
Pomiędzy osobami, które głównie obserwowała publiczność, znajduje się jedna bardzo wybitna. Zamiast iść za ogólnym popędem, zamiast podążać na spotkanie królowej, osoba ta, przeciwnie, poznawszy Marję Antoninę i jej otoczenie, wyskakuje z sanek, biegnie aleją przeciwną i znika razem z całą swą świtą.
Hrabia d‘Artois, należący do najwytworniejszych i najzręczniejszych łyżwiarzy, nie ostatni przebiegły przestrzeń dzielącą go od bratowej i pośpieszył rączki jej ucałować.
— Czy widzisz — rzekł półgłosem — jak cię książę Prowancji unika?
Powiedziawszy to, wskazał palcem Jego Królewską Wysokość, kroczącego spiesznie pomiędzy gęstwiną, przez lodem ścięte kałuże, aby się dostać do swej karety.
— Unika moich wymówek, — odrzekła królowa.
— Oh! co do wymówek, to się ich ode mnie spodziewa i wcale nie dlatego obawia się ciebie.
— Więc... może boi się własnego sumienia — rzekła wesoło królowa.
— Czego innego jeszcze, siostrzyczko.
— Cóż więc takiego?
— Dowiedział się, że pan de Suffren, świetny zwycięzca, przybywa dziś wieczorem, a że to nowina ważna, nie chce, abyś się o niej dowiedziała.
Królowa zauważyła w pobliżu kilku ciekawych, którzy nie potrafili powstrzymać się w przyzwoitem oddaleniu i mogli słowa szwagra dosłyszeć.
— Panie de Taverney — rzekła — bądź łaskaw zająć
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/97
Ta strona została przepisana.