okrywały, ile razy miała czoło spuszczone. Była to kobieta lat trzydziestu pięciu do trzydziestu siedmiu, piękna niegdyś, ale uwiędła przed czasem wskutek bezsenności, rozpusty, a może wyrzutów sumienia.
Nie podnosząc się z miejsca, zwróciła się do Nerona z zapytaniem:
— Czego chcesz jeszcze ode mnie?
— Przedewszystkiem powiedz mi, czy pamiętasz przeszłość?
— Spytaj Tezeusza, czy pamięta otchłań.
— Wiesz, że cię wydobyłem z podziemnego więzienia, gdzie powolnie konałaś wśród błota, które ci służyło za legowisko i gadów, które się roiły na twojem ciele.
— Było tak zimno, żem tego nie czuła.
— Wiesz, że cię umieściłem w domu, który umyślnie kazałem zbudować dla ciebie, a który ozdobiłem, jak dla kochanki. Przemysł twój nazywano zbrodnią: ja go nazwałem sztuką; prześladowano twoich wspólników: jam ci dał uczniów.
— A ja ci wzamian oddałam połowę potęgi Jowisza... nagięłam pod twe rozkazy — śmierć, tę ślepą i głuchą córę snu i nocy.
— To dobrze, widzę, że masz pamięć. Wezwałem cię...
— Kto ma umrzeć?
— Musisz to sama odgadnąć, ja ci tego powiedzieć nie mogę. Jest to wróg zbyt niebezpieczny, abym mógł nawet posągowi milczenia imię jego powierzyć. Bądź jednak ostrożną: nie chcę bowiem, aby trucizna była tak powolną jak dla Klaudjusza, albo, żeby zawiodła w pierwszej próbie, jak na Brytanniku. Musi zabić w mgnieniu
Strona:PL Dumas - Neron.djvu/102
Ta strona została przepisana.