Strona:PL Dumas - Neron.djvu/104

Ta strona została przepisana.

— I pójdziesz sam jeden?
— Sam, jeżeli tego potrzeba.
— Pójdź więc.
Neron dał znak Anicetusowi, aby się oddalił i sam udał się za Lokustą, nie mając innej broni prócz swego miecza. Niektórzy jednak utrzymywali, że dniem i nocą nosił na ciele pancerz w karpią łuskę, tak zręcznie wyrobiony, że się naginał do wszystkich poruszeń ciała, miał hart nieprzepuszczający najostrzejszego pocisku, wyrzuconego z najsilniejszej dłoni.
Szli ciemnemi ulicami Rzymu, bez niewolnika i światła, aż do Velobrium, gdzie był dom Locusty. Czarodziejka zapukała we drzwi trzy razy: otworzyła stara niewiasta, dopomagająca jej w czarodziejskich czynnościach i usunęła się na bok z uśmiechem, widząc pięknego młodziana, który przybywał pewnie, jak sędzia, aby dostać napoju miłosnego. Lokusta otworzyła drzwi swej pracowni i skinęła na cezara, aby wszedł za nią.
Zbiór dziwnych i strasznych przedmiotów uderzył oczy Nerona: mumje egipskie i kościotrupy etruskie stały przy ścianach: krokodyle i ryby kształtów osobliwych wisiały pod sufitem na niewidzialnych niciach żelaznych; postacie z wosku rozmaitej wielkości stały na podstawach, z igłami lub sztyletami w sercu. Wśród tego zgrozą i lękiem przejmującego zbiorowiska, latała bez szelestu spłoszona sowa i przysiadała co chwlia tu i owdzie, złowrogo klekocząc dziobem i błyskając ślepiami, podobnemi do rozżarzonych węgli, w kącie izby, czarna owca beczała smutnie, jakby przeczuwając!os ją oczekujący. Ponad temi ponuremi głsami wzbijały się dziwnie przejmujące jęki, które zwróciły uwagę Nerona. Za-