Strona:PL Dumas - Neron.djvu/112

Ta strona została przepisana.

Lukryńskiem, miejsca między twemi niewolnicami, zasłony, abym mogła pod nią ukryć wstyd, którym cala płonę...
— Nie chcesz już zatem oglądać cezara?
— O moja matko!...
— Chcesz go więc opuścić zbłąkanego, jak okręt bez sternika, na tem morzu rozpusty?
— O moja matko! gdybym go mniej kochała, mogłabym może przy nim pozostać; lecz czy możesz żądać ode mnie, abym patrzyła na to, jak on obdarza miłością inne kobiety, powtarzając im to samo, co ja od niego słyszę? To niepdobna, żebym oddając mu wszystko, nie otrzymywała w zamian nic prawie... Zginęłabym sama wśród tego zgubionego i zatraconego świata; pozostając wśród tych kobiet, stałabym się do nich podobna: nosiłabym sztylet u paska, truciznę w pierścieniu, a potem...
— Czego chcesz, Acerronio? — przerwała Agrypina, zwracając się ku młodej niewolnicy, która weszła w tej chwili.
— Czy mogę mówić? — szepnęła zapytana głosem stłumionym.
— Mów.
— Dokąd się udajesz, pani moja?
— Do mojej willi przy jeziorze Lukryńskiem, wszakże wiesz o tem.
— Sądziłam, że tam dążymy, i istotnie zrazu płynęłyśmy w tę stronę, lecz nagle statek zmienił drogę i płynie teraz na pełne morze...
— Na pełne morze! — powtórzyła zaniepokojona Agrypina.
— Patrz — rzekła niewolnica, podnosząc zasłonę okna — latarnia przylądka powinna być już daleko za nami, a oto jest z prawej strony; za-