— Bawiłem przez sześć miesięcy w Atenach, a przez półtora roku w Koryncie.
— W Koryncie — powtórzyła Aktea nie bez drżenia. — Kiedyż to było?
— Przed pięciu laty.
— Cóżeś porabiał w Koryncie?
— W dni powszednie szyłem namioty dla żołnierzy, majtków i podróżnych, nie chcąc być ciężarem dla czcigodnego gospodarza, który mnie przyjął; w dni zaś sabbatu, przemawiałem do ludu w synagodze, nauczając, jak należy żyć, aby osiągnąć zbawienie wieczne.
— Przypominam sobie teraz, żem o tobie słyszała — rzekła Aktea. — Mieszkałeś wówczas w bliskości żydowskiej synagogi, w domu szlachetnego starca, nazwiskiem Tytus Justus?
— Czy go znasz? — zapytał Paweł z ożywieniem.
— Jest on przyjacielem mojego ojca — odparła Aktea. — Tak, tak, przypominam sobie teraz dokładnie. Żydzi cię oskarżyli, zaprowadzili do Galljona, brata Seneki, który był prokonsulem Achai. A gdyś przechodził mimo domu naszego, ojciec przyprowadził mię do drzwi i rzekł:
— Patrz, moja córko, oto sprawiedliwy.
— Jakże się nazywa twój ojciec? Jak się ty sama nazywasz?
— Mój ojciec nazywa się Amikles, ja zaś Aktea.
— Imię to nie jest mi obce. Lecz dlaczego rozstałaś się z ojcem? dlaczego opuściłaś Ojczy*znę? Jak się stało, żem cię samą i umierającą znalazł na brzegu morskim? Opowiedz mi to wszystko, moje dziecię, moja córko. Jeżeli nie masz już Ojczyzny, ja ci ją przywrócę; jeżeli nic masz ojca, oddam ci go.
Strona:PL Dumas - Neron.djvu/133
Ta strona została przepisana.