nu aż do Arad, od góry Seir aż do potoku Beżer; przebiegłem Azję, Bitynję, Macedonję; widziałem Ateny i Korynt, byłem na Malcie i w Syrakuzie; stamtąd idąc ponad brzegiem Sycylji, zaszedłem do portu Puzzoli, gdzie bawię od dni piętnastu, oczekując na listy z Rzymu, które mię wczoraj doszły. Listy te są od braci, którzy mię wzywają.
Dzień triumfu nadchodzi, a Bóg toruje nam drogę — nadzieja z jednej strony, a szaleństwo z drugiej, podkopują świat stary u podstawy i u szczytu.
— O ojcze — zawołała Aktea — widzę, żeś święty, że twa dusza gardzi starożytną wiarą mych ojców, że się wzdrygasz na wspomnienie władcy świata: jakże ci zdołam wyjawić stan serca mojego!
— Cóż mieć możesz wspólnego z tym krwawym człowiekiem? — zapytał zdziwiony.
— Mój ojcze — mówiła Aktea, ukrywając twarz w dłoniach — tyś mi opowiedział swoje życie i żądasz wzamian zwierzenia ode mnie. Jestem nad wyraz występną... Jam kochanka Nerona!
— Wtem widzę błąd tylko, moje dziecię — rzekł Paweł.
— Ale ja go kocham — kocham ponad wszystko na świecie.
— Zaiste — szepnął — to grzech ciężki.
Poczem ukląkł i zaczął się modlić.
Nadeszła noc. Paweł narzucił płaszcz, czuł sans dały, wziął kij i zwrócił się ku Aktei. Była już gotowa do drogi. Nie pytała się wcale, dokąd ją zaprowadzi, pragnęła tylko jak najdalej usunąć