się od Nerona. Okropne przygody i trwoga, jakiej dnia poprzedniego doznała, utwierdziły ją jeszcze w tem postanowieniu. Czuła jednak, że gdyby ujrżzała tego człowieka, który tak silnie zapanował nad jej sercem, wszystkoby się skończyło. Jej miłość wzmogłaby się, pochłonęłoby ją to życie burzliwe, jak ocean ciche wody strumienia. Dla niej bowiem, mimo wszelkiej oczywistości, kochanek był zawsze Lucjuszem, a nie Neronem; zwycięzca igrzysk i cezar byli to dwaj ludzie całkiem różni, a jej własne istnienie jakby w dwóch toczyło się sferach, z tych jedną była miłość jej dla Lucjusza, której całą prawdę czuła w swem sercu; drugą miłość Nerona, która snem się jej tylko okropnym zdawała.
Wyszedłszy z chaty, zwróciła oczy ku zatoce, w której tak niedawno doznała straszliwych przygód. Wody jej były teraz ciche, a światło mizeńskiej latarni sięgało aż na brzeg przeciwległy. Spostrzegła ciemną masę drzew, otaczających Bauli i myśląc, że tam znajdował się Lucjusz, zatrzymała się wzdychając. Paweł czekał na nią przez chwilę; potem, zbliżając się ku niej, zapytała* godnie:
— Zostajesz, moja córko?
— Ojcze — odparła, nie śmiąc wyznać przed starcem uczuć, jakie ją zatrzymywały — wczoraj opuściłam Nerona z matką jego, Agrypiną; okręt, na którym płynęłyśmy, rozbił się; ratowałyśmy się obie i rozstałam się z nią w chwili, gdy łódź pospieszyła jej z pomocą. Przed opuszczeniem tych brzegów, chciałabym się dowiedzieć, co się z nią stało.
Paweł wyciągnął rękę ku willi Juljusza Cezara i ukazując wielką łunę, jaśniejącą między jej zabudowaniami a drogą Mizeńską, rzekł:
Strona:PL Dumas - Neron.djvu/143
Ta strona została przepisana.