niepostrzeżenie do małżeńskiej komnaty, gdzie zostało odniesione łoże.
Przebyła tam już dwie godziny, ukryta za draperjami loża, nieruchoma, niema, tłumiąc oddech w piersi. Nie wiedziała, nie zdawała sobie sprawy, po co tu przyszła, ale przez te dwie długie godziny, dłoń jej ani na chwilę nie opuściła rękojeści sztyletu. Nakoniec usłyszała lekkie kroki, a po chwili drzwi się otworzyły i Sabina wiedziona przez Kolwię Kryspinellę, która jej służyła za matkę, jak Tigellin za ojca, weszła, do komnaty w swym weselnym stroju, już jednak bez paska, który Neron rozerwał podczas wieczerzy. Kolwia zaczęła rozwiązywać sploty jej warkoczy, utrefionych nad głową w kształcie wieży, a gdy włosy rozpłynęły się na ramiona, zdjęła z niej flammeum i rozwiązała zwierzchnią szatę. Sabina została tylko w spodniej tunice.
Rzecz dziwna: w miarę jak z rywalki znikały kolejno suknie, zaczęła się ona w oczach Aktei przeobrażać, aż wreszcie Koryntjanka ujrzała przed sobą Sporusa w tej samej postaci, w jakiej go po raz pierwszy zobaczyła, gdy schodził z okrętu i szedł przy Lucjuszu w swej krótkiej, przejrzystej tunice, z ramionami nagiemi i rozpuszczonemi włosami. Byłże to sen — czy jawa? Czy brat i siostra jedną stanowili istotę? czy też rozum straciła Aktea?
Kolwia przybrawszy zagadkową postać, skłoniła sięjej, a gdy tamta dziękowała za pomoc patrycjuszce, Aktea poznała głos Sporusa, tak jak niedawno poznała głos Sabiny. Nakoniec Kolwia wyszła.
Nowozaślubiona, zostawszy sama, obejrzała
Strona:PL Dumas - Neron.djvu/167
Ta strona została przepisana.