Strona:PL Dumas - Neron.djvu/169

Ta strona została przepisana.

— Ojcze — zawołała — przybyłam do Rzymu, aby cię ratować...
— I nie mogąc tego dokonać, przychodzisz śmierć ze mną podzielić?
— Nie ojcze — westchnęła zawstydzona — nie, jam zapomniała o tobie. Jam niegodna, abyś mnie córką swą nazywał. Jestem nieszczęsną, szaloną istotą, nie zasługującą ani na litość, ni na przebaczenie.
— Kochasz go więc zawsze?
— Nie, już go nie kocham, mój ojcze, bo niepodobna, bym go jeszcze kochała. Jestem tylko obłąkana, opętana... Któż mi rozum powróci? Niema takiej mocy, takich zaklęć, któreby zdolne były to uczynić...
— Przypomnij sobie dziecię niewolnika: kto leczy ciało, ma także moc uzdrawiania duszy.
— Zapewne, ale dziecię niewolnika brak wiary zastępowało niewinnością, a ja nie mam jeszcze wiary i nie mam już niewinności.
— A jednak, jeżeli możesz czuć żal i skruchę, nie jesteś jeszcze zgubioną — zauważył apostoł.
— Nie wiem! nie wiem! — szepnęła z powątpiewaniem.
Zbliż się do mnie — rzekł Paweł, siadając na wystającym z ziemi głazie — będę ci mówił o twoim ojcu.
Aktea padła na kolana, głowę wsparła na ramieniu starca, on zaś przez całą noc pobudzał ją do skruchy i nauczał. Łkaniem tylko odpowiadała mu pokutnica, lecz gdy ranek zajaśniał, gotową była do przyjęcia Chrztu Ś-go.
Prawie wszyscy więźniowie, zamknięci z Pawłem i Sylasem, byli to chrześcjanie z katakumb; znali tedy Akteę, widzieli jej cnoty, ale nie znali