Strona:PL Dumas - Neron.djvu/180

Ta strona została przepisana.

Krew strumieniem spływała mu z pod tuniki po nodze, mimo to, więcej jeszcze zaciekły, znów rzucił się do walki i po dwóch starciach okazało się, że i nauczyciel uczuł ostrze żelaza w swych żyłach. Tym razem jednak żaden okrzyk się nie rozległ z ław amfiteatru; naprężona ciekawość jest niema. Za każdym ciosem, zręcznie wymierzonym lub odpartym, rozlegał się tylko ów szmer głuchy, który objaśnia aktora, iż jeżeli mu publiczność nie przyklaskuje, czyni to dlatego, żeby nie przerywać gry.
Zapał walczących wzmagał się, miecze krzyżowały się coraz szybciej; zdawało się, że walka nie będzie rozstrzygnięta i że ją przerwie dopiero wyczerpanie sił. Nauczyciel, cofając się przed uczniem, pośliznął się i upadł: noga trafiła na miejsce zbroczone krwią; uczeń, korzystając z tej przypadkowej przewagi, rzucił się na niego z zajadłością. Ku wielkiemu zdziwieniu widzów, żaden z nich się nie podnosił. Cały amfiteatr powstał wznosząc w górę złączone dłonie.
— Wolność i życie! — wołano.
Zapaśnicy wciąż leżeli nieruchomie. Wówczas wszedł na arenę kierownik igrzysk, niosąc dzielnym szermierzom palmy zwycięstwa od cezara i różdżki wolności. Ofiarował je umarłym, bo zapaśnicy, splótłszy się rękoma, zadusili się w uścisku.
Wystąpić teraz mieli andabatae, zapewne dla urozmaicenia programu. Te zapasy nie wymagały sztuki ni zręczności, szermierze bowiem mieli głowy całkiem osłonięte hełmami, w których znajdowały się tylko otwory przy ustach i przy uszach — walczyli tedy na ślepo. Lud atoli niezmiernie lubił tę straszną „ślepą babkę“, w któ-