w nim było poznać odwagę, siłę i zręczność, również nie myślał walczyć z żarłocznemi bestjami. Gdy mu niewolnicy podali miecz, dwa oszczepy i przyprowadzili numidyjskiego rumaka, on wstrząsnął głową, przeszedł się po arenie, spójrzał wzrokiem spokojnym po przypatrujących mu się z gorączkowem oczekiwaniem tłumach, potem dał znak ręką, że nie chce konia ani broni, padł na kolana wzniósł oczy w niebo i zaczął się modlić. Lud zawiedziony w oczekiwaniach, zaczął szemrać i grozić. Zgromadził się na widowisko, a nie na męczeństwo. Gdy groźby nie pomogły, zaczęto wołać:
— Na krzyż! Na krzyż!
Ów wrzask napełnił młodzieńca rozkoszą — twarz mu się rozjaśniła, oczy zapłonęły odblaskiem przeczuwanych niebiańskich błogości. Wyciągnął rękę do tłumu, dziękując mu za wyrok śmierci męczeńskiej. W tej chwili usłyszał za sobą głębokie westchnienie dzieweczki.
— Wołasz mnie, Akteo? — zapytał.
— Sylasie, zlituj się nade mną — szepnęła błagalnie Aktea — gdym cię ujrzała, promień nadziel wstąpił w me serce. Tyś mężny, silny i nawykły do walki z mieszkańcami lasów i pustyń; gdybyś chciał walczyć, możebyś nas oboje ocalił...
— A męczeństwo? — przerwał Sylas, ukazując na niebo.
— A cierpienie? — rzekła Aktea, zwiesiwszy głowę na piersi. — Niestety! jam nie miała szczęścia urodzić się, jak ty, w mieście świętem; jam nie słuchała słów Prawdy z ust Tego, dla którego mamy umierać. Jestem córką Koryntu, wychowaną w religji mych przodków; dzisiejsza wiara moja jest nowa, a wyraz męczeństwo znany mi
Strona:PL Dumas - Neron.djvu/184
Ta strona została przepisana.