Strona:PL Dumas - Neron.djvu/19

Ta strona została przepisana.

— Patrz, Sporusie — zawołaj z zapałem młodzieniec — patrz, co za uczucie! co za wyraz! Jest to potyczka Ulissesa z kochankami Penelopy, nieprawdaż? Czy widzisz, jak ten człowiek raniony umiera? Pocisk ugodził go niżej serca; dwa cale wyżej, a nie byłoby konania. O! biegłym był mistrzem ten snycerz i znał dobrze swą sztukę. Rozkażę przenieść ten marmur do Rzymu lub Neapolu; chcę go mieć w mojem atrium. Jeszczem nigdy nie widział człowieka, umierającego z taką prawdą boleści.
— Jest to jeden z ostatków naszej dawnej świetności — rzekła Aktea — miasto pyszni się niemi i jak matka, co utraciła najpiękniejsze swe dzieci, tem silniej przywiązana jest do tych, ktore jej pozostały. Wątpię, czyś tak bogaty Lucjuszu, abyś mógł zakupić te szczątki.
— Zakupić! — odpowie Lucjusz z wyrazem niewysłowionej pogardy. — Nie potrzebuję kupować, gdy mogę wziąć. Jeżeli zapragnę tego mars muru, mieć go będę, chociażby cały Korynt był temu przeciwny.
Sporus ścisnął pana swego za rękę.
— Jeżeli tylko piękna Aktea — dodał Lucjusz spostrzegłszy się — nie zapragnie, aby ten mars mur pozostał w jej Ojczyźnie.
— Równie nie pojmuję twojej władzy jak i mojej w tym względzie, Lucjuszu! zawsze jednak dziękuję ci za to, coś powiedział. Zostaw nam nasze szczątki. Rzymianinie i nie dokonywaj dzieła twoich ojców. Oni przybyli jako zwycięzcy — ty jako przyjaciel; co z ich strony było barbarzyństwem, z twojej byłoby świętokradztwem.
— Uspokój się, młoda dziewico — rzekł Lu-