o pokarm i napój. Przyniesiono mu kęs czerstwego chleba i czarę z wodą. Spojrzawszy na chleb, odrzucił go ze wstrętem, a wodę uznał za zbyt zimną, prosił więc, żeby mu ją ogrzano. Udano się spełnić to żądanie, on zaś, znów sam zostawszy, wsparł głowę o kolana i siedział nieruchomy w tej postawie. Drzwi się otworzyły. Mniemając, że mu przynoszą wodę, Neron uniósł głowę i ujrzał Sporusa z listem w ręku.
Na bladej twarzy eunucha, zwykle znużonej i smutnej, malowała się tak okrutna, dzika radość, że Neron wpatrywał się w nią ze zdumieniem, jak gdyby jej nie poznawał. Sporus postąpił ku niemu i podał mu pergamin. Domyślił się Neron, że w piśmie tem niepomyślna dla niego mieściła się nowina. Nie biorąc przeto listu do ręki, zapytał:
— Od kogo mi to przynosisz?
— Od Faona — odparł Sporus.
Neron pobladł i zagadnął po chwili:
— A wiadoma ci treść pisma?
— Senat uznał cię za zdrajcę, kazał cię odnaleźć i przyprowadzić na plac kaźni...
— Mnie, na plac kaźni! — zawołał Neron, przypadając na jedno kolano — na plac kaźni mnie! Klaudjusza cezara!...
— Nie jesteś już Klaudjuszem cezarem — odparł zimno Sporus — jesteś Domitius Ahenobarbus, uznany za zdrajcę i skazany na śmierć!...
— Zdrajca... na śmierć... — zawołał Neron, porywając się na nogi. — Ale mogę jeszcze uciekać, mam jeszcze czas do ucieczki, mogę się schronić w lesie Larycji, w bagniskach Minturnijskich, stamtąd dostanę się na jaki okręt, ukryję się w Sycylji lub w Egipcie...
Strona:PL Dumas - Neron.djvu/214
Ta strona została przepisana.