Przyniesiono zastawioną tacę; słudzy stanęli, gotowi na każde skinienie. Sporus położył się u nóg swego pana, ofiarując mu długie swe włosy do ocierania rąk i scissor[1] rozpoczął swe dzieło.
Na początku drugiego dania, gdy już pierwszy apetyt biesiadników został zaspokojony, starzec zwrócił oczy na swego gościa i wpatrując się z dobrotliwym wyrazem starości w piękną twarz Lucjusza, której blond włosy i złotawa broda szczególną nadawały cechę, zapytał:
— Czy przybywasz z Rzymu?
— Tak jest, mój ojcze — odpowiedział młodzieniec.
— Prosto ze stolicy?
— Wsiadłem na okręt w porcie Ostyi.
— Czy zawsze czuwają bogowie nad boskim cezarem i jego matką?
— Zawsze.
— Czy cezar przygotowuje jaką wojenną wyprawę?
— W tej chwili uległe mu są wszystkie ludy. Cezar, pan świata, obdarzył nas pokojem, podczas którego zakwitły sztuki; zamknął świątynię Janusa, poczem wziął lirę, dla złożenia bogom dziękczynień.
— I czyliż się nie obawia, aby inni panowali, gdy on zajęty śpiewaniem?
— Co! — rzekł Lucjusz porywczo, marszcząc brwi — myślą więc w Grecji, że cezar jest dzieckiem?
— Nie, ale się obawiają, by nie zapóźno został mężem.
— Wszakże przywdział szatę męską na pogrzebie Brytannika?
- ↑ Krajacz.