Strona:PL Dumas - Neron.djvu/27

Ta strona została przepisana.

przybyłem do Koryntu, winien przyjść sam, aby o to zapytać.
— I sądzisz, że on przyjdzie? — spytał starzec.
— Bezwątpienia — odpowiedział Lucjusz.
— Tu, do mego domu?
— Słuchaj — rzecze Lucjusz.
— Cóż takiego?
— To on stuka do drzwi: poznaję brzęk rózeg liktorów. Każ otworzyć, mój ojcze i zostaw nas samych.
Starzec i jego córka, zdziwieni udali się ku drzwiom; Lucjusz leżał nadal.
Nie mylił się wistocie: był to sam Lentulus. Czoło jego potem zroszone, okazywało, jak skwapliwie biegł na wezwanie cudzoziemca: spytał głosem szybkim i niespokojnym, gdzie jest szlachetny Lucjusz i jak tylko wskazano mu miejsce, zrzucił togę i wszedł do triclinium; drzwi się za nim zamknęły, a liktorowie uszykowali się natychmiast za niemi.
Nikt nie wiedział, co zaszło podczas tego widzenia się, bo po kwadransie oddalił się prokonsul, a Lucjusz przyszedł pod peristil, gdzie Amikles używał przechadzki z Akteą; twarz jego była spokojna i uśmiechnięta.
— Mój ojcze — rzekł — wieczór tak jest pogodny, czy nie zechcesz towarzyszyć gościowi twemu do cytadeli, skąd ma być widok wspaniały? Chcialbym się nadto przekonać, czy wypałniono rozkazy cezara, który dowiedziawszy się, że mają być obchodzone w Koryncie igrzyska, odesłał starożytny posąg Wenery pragnąc, aby sprzyjała Rzymianom, przybywającym dla ubiegania się o nagrody.