Strona:PL Dumas - Neron.djvu/38

Ta strona została przepisana.

literą C, ostatnia zaś literą D. Miał więc los utworzyć trzy pary i oznaczyć siódmego atletę do walczenia ze zwycięzcami. Prokonsul sam zmieszał kostki, potem zbliżyli się walczący, każdy z nich wziął jedną i złożył ją w ręce naczelnika igrzysk. Przypadek zrządził, że obaj Koryntjanie otrzy*mali A, Tebańczyk i Syrakuzanin B, Sybaryta i atleta C, a Lucjusz D.
Atleci nie wiedząc jeszcze, w jakim porządku los ich przeznaczył do walki, rozebrali się, oprócz jednego Lucjusza, który mając wejść w szranki ostatni, pozostał w swym płaszczu. Prokonsul wezwał dwa A. Wnet dwaj bracia rzucili się z portyku i znaleźli naprzeciw siebie; obaj wydali okrzyk zadziwienia, któremu odpowiedział szmer całego zgromadzenia. Czas jakiś stali w niepewnej i nieruchomej postawie; ale trwało to krótko i zaraz rzucili się sobie w objęcia. Cały amfiteatr wybuchnął jednomyślnym oklaskiem i przy odgłosie tego hołdu dla miłości braterskiej, dwaj piękni młodzieńcy, podobni do Kastora i Polluksa, opuścili szranki, z aktorów stając się prostymi widzami.
Znaleźli się więc pierwszymi ci, co mieli wystąpić w drugiej kolei. Tebańczyk i Syrakuzanin ukazali się w szrankach, zmierzyli się wzrokiem i rzucili się na siebie. Czas jakiś dwa splecione ciała podobne były do pnia niekształtnego, który potoczył się nagle na ziemię, jakby pociskiem gromu wyrwany z korzenia. Przez kilka sekund nic nie można było rozróżnić wśród wznoszącej się kurzawy, tak dalece jednakie z obu stron pasowały się siły i tak szybko każdy z atletów to był na spodzie, to znowu wydobywał się na wierzch; nakoniec Tebańczyk zdołał utrzymać kolano na piersiach Syrakuzanina, a opasując mu szyję obu