więc ku Lucjuszowi, wyrażając swą niecierpliwość, że jego przygotowania trwały tak długo; ale Lucjusz wyciągnął rękę z miną rozkazującą, dając znak, iż jeszcze nie jest gotów, a prokonsul rzekł głośno:
— Zatrzymaj się.
Już jednak młody Rzymianin był namaszczony oliwą i zostawało mu tylko wytarzać się w piasku, jak to było zwyczajem; ale on przyklęknął na jedno kolano, a Sporus wypróżnił mu na plecy worek piasku, uzbieranego na brzegach Chrysorchoasu, wśród którego jaśniały tu i owdzie blaszki złota. Po dokonaniu tego ostatniego przygotowania, Lucjusz podniósł się i rozwarł obie ręce na znak, że już gotów.
Tebańczyk postąpił śmiało, a Lucjusz spokojnie czekał na niego; lecz zaledwie twarde ręce przeciwnika dotknęły jego ramion, oczy jego strasznym zapłonęły ogniem i wydał krzyk podobny do ryku. Jednocześnie przypadł na jedno kolano, a ujmując pasterza silnemi rękami między żebra i biodra, związał niejako swe dłonie na grzbiecie przeciwnika; przycisnąwszy potem do swych piersi jego brzuch, powstał nagle trzymając ów kolos w rękach. Zwrot ten był tak szybki i tak zręcznie wykonany, że Tebańczyk, nie mając czasu ani zdobyć się na obronę, uczuł się uniesionym nad ziemię; przenosząc głową głowę współzawodnika i bił w powietrzu rękami, które nie znajdowały nic do ujęcia.
Ujrzeli wówczas Grecy wznowioną walkę Herkulesa z Anteuszem: Tebańczyk wsparł obie ręce na ramionach Lucjusza i cisnąc je całą siłą swych ramion, usiłował zerwać łańcuch straszliwy, który go dusił; ale bezskuteczne były jego usiłowania. Napróżno opasał także biodra przeciwnika dwo-
Strona:PL Dumas - Neron.djvu/42
Ta strona została przepisana.