na progu drzwi, które otworzyła dla niego poprzedniego dnia. Przebiegł plac, który w jej towarzystwie przebywał, zagłębił się w ulicę; ale żaden wieniec, żadne kwiaty nie zdobiły drzwi gościnnych. Lucjusz przeskoczył próg i wbiegł do vistibulum, zostawiając starca daleko poza sobą; próżne było vestibulum, lecz przez drzwi prowadzące na taras, spostrzegł młodą dziewicę na kolanach przed posągiem Djany, bladą i nieruchomą, jak marmur, który obejmowała. Zbliżył się do niej na palcach i ozdobił jej głowę wieńcem zdobytym. Aktea z okrzykiem radości zwróciła się ku Lucjuszowi, którego oczy, rozjaśnione i dumne, oznajmiały wyraźniej jeszcze niż przyniesiony wieniec, że młody Rzymianin wydarł Grecji pierwszą z palm, po które przybył.
Nazajutrz, od samego rana, cały Korynt zdawał się być obleczony w świąteczne szaty. Gonitwy wozowe, chociaż nie należały do najstarożytniejszych, były jednak najuroczystszemi; odbywały się one w obecności wizerunków boskich; posągi święte, zebrane na noc w znajdującej się u bramy Lechejskiej świątyni Jowisza, to jest w stronie wschodniej miasta, przebywać miały gród w całej długości, udając się do cyrku, wznoszącego się na przeciwnej pochyłości przy porcie Orissa.
Rano o godzinie dziesiątej, to jest o czwartej dnia podług podziału rzymskiego, orszak wyruszył w drogę. Prokonsul Lentulus jechał na wozie pierwszy w stroju uroczystym; za nim gromada