Strona:PL Dumas - Neron.djvu/53

Ta strona została przepisana.

ła zbyt wąska. Rozpoznawszy szybkim rzutem oka, że wóz Tesalijczyka był lekki i mniej silny niż jego, skierował się ku niemu na ukos, a przypuszczając koło do koła, zgruchotał nim oś i wywrócił wóz z woźnicą na piasek.
Manewr ten, chociaż szybko powzięty i wykonany, na chwilę jednak opóźnił bieg Syryjczyka, odzyskał wszakże szybko stratę i Ateńczyk spo*strzegł, że razem z nim rozpoczynają szóste okrążenie współzawodnicy, których miał tak długo za sobą. Przed końcem tego biegu, został przez nich dopędzony i prześcignięty. Ostatnia tedy walka toczyła się tylko między woźnicą białym zielonym, to jest między Arabem i Rzymianinem.
Wówczas to rozwinął się widok prawdziwie wspaniały. Bieg tych ośmiu koni był tak szybki, że zdawało się, iż razem były zaprzężone do jednego wozu: powlekał je wirujący obłok pyłu, wzbijanego kopytami z piaszczystego toru, a wśród tej chmury rozlegał się turkot wozów, podobny do groźnych pomruków huraganu. Cały cyrk stał na nogach, trzymający zakłady, miotali na arenę zasłony i płaszcze zielone i białe; ci nawet, co byli za Tesalijczykiem i Ateńczykiem, zapominając o przegranej, pobudzali dwóch zapaśników oklaskami i krzykiem. Zdawało się nakoniec, że Syryjczyk odnosi przewagę, gdyż konie jego wzięły o łeb rumaki przeciwnika. Ale Lucjusz, jakby tylko na ten znak oczekiwał, jednym pociągiem bicza nakreślił krwawą linię na grzbietach swej czwórki. Zarżały szlachetne zwierzęta z bólu i ostatniem wysileniem, puszczając się jak orły, jak strzały, jak gromy, prześcignęły zwyciężonego Syryjczyka i zostawiając go o pięćdziesiąt kroków