Strona:PL Dumas - Neron.djvu/64

Ta strona została przepisana.

że świeże wypadki poczytała Aktea za senne marzenia i mniemała, że jeszcze spoczywa pod dziewiczą zasłoną młodych swoich lat. Ale Lucjusz, baczny na jej każde skinienie, spostrzegłszy, że się budziła, klasnął w dłonie i wnet ukazała się młoda niewolnica, trzymając w ręku laskę płonącego wosku, którą zapaliła złotą lampę, zawieszoną na stojącym u nóg łożnicy kandelabrze ze spiżu.
Aktea patrzyła na nią ze zdziwieniem, gdyż niewolnica, którą po raz pierwszy widziała, nie była jej nieznaną; rysy tej twarzy bardzo świeże przywodziły wspomnienia, a jednak nie mogła przypomnieć sobie imienia tego młodego i melancholijnego oblicza. Tyle sprzecznych myśli stłoczyło się w głowie biednego dziecka, że nie mogąc znieść ich ciężaru, zamknęła oczy i wsparła znowu głowę o poduszkę. Lucjusz myśląc, że chce spać skinął na niewolnicę, aby nad nią czuwała i wyszedł z komnaty.
Niewolnica, zostawszy z Akteą, przypatrywała się jej pewien czas z wyrazem nieokreślonego smętku; potem ułożywszy się na purpurowym kobiercu, na którym chrapała Febe, wsparła głowę na grzbiecie tygrysicy, która przebudzona znienaćka, otwarła w połowie oko zaiskrzone i dzikie, ale poznawszy przyjaciółkę, zamiast ukarać ją za taką zuchwałość, dotknęła parę razy delikatnej jej ręki końcem krwistego języka i znowu wyciągnęła się niedbale, wydając mruczenia podobne do ryku.
W tej chwili czarujący śpiew rozległ się w górnej części okrętu; był to ten sam chór, który słyszała Aktea, w chwili gdy biremna przybijała do portu Koryntu. Lecz w tej chwili samotność i cisza nocna nadawały mu jeszcze więcej wdzięku