że Brytanikus cierpiał na wielką chorobę; może to jeden z jej paroksyzmów...
— Tak właśnie mówi Neron... i w tem się okazuje piekielna chytrość. Tak jest, wszystkie napoje, wszystkie potrawy, które spożywał Brytannikus, były wprzód kosztowane; dano mu jednak napój tak gorący, że go mógł skosztować niewólnik, ale nie mogło wypić dziecię; wówczas dolano zimnej wody do czary i w tej wodzie była trucizna.
Była to silna i pewnie urządzona trucizna, bo Brytannikus, bez krzyku, bez żadnej skargi, zamknął oczy i upadł. Kilku mniej roztropnych uciekło!... Najprzezorniejsi zostali wybladli, drżący, domyślając się prawdy. Co do Nerona, który śpiewał w tej chwili, to przechylił się na łożu i przypatrując się Brytannikowi, rzekł:
— To nic, za chwilę przyjdzie do siebie!
I śpiewał dalej pieśń rozpoczętą.
A jednak już wszystko zawczasu sam przygotował do pogrzebu, już nawet stał stos na polu Marsowem i tej nocy zaniesiono tam trupa, na którego ciele powystępowały fioletowe plamy. Lecz zdało się, że bogowie wzdrygali się na zbrodnię bratobójstwa, bo potrzykroć deszcz ulewny gasił stos! Wówczas Neron powlec kazał ciało żywicą i smołą. Czwarty raz usiłowano stos rozpalić: tym razem ogień, trawiący trupa, wzniósł się ku niebu wysoką kolumną, unosząc tam gniewnego ducha Brytannika.
— Lecz Burrus! lecz Seneka!... — zawołała Aktea.
— Burrus, Seneka!... — powtórzyła z goryczą nieznajoma — zatkano im dłonie srebrem, a usta złotem i milczeli!...
— Niestety! niestety! — szepnęła Aktea.
Strona:PL Dumas - Neron.djvu/85
Ta strona została przepisana.