Strona:PL Dumas - Neron.djvu/93

Ta strona została przepisana.

uderzenia serca. Dopiero po chwili zdołała się uspokoić i dała znak Sporusowi, aby drzwi otworzył. Niewolnik spełnił rozkaz. Aktea weszła do komnaty i spostrzegła Lucjusza w prostej białej tunice, uwieńczonego gałęzią oliwną, wpół leżącego na łożu. Na widok ukochanego, lica jej rozpogodziły się, dręczące obawy znikły. Cezar, pan świata, przejmował ją trwogą i grozą; ale w tej chwili miała przed sobą Lucjusza, pięknego złotobrodego młodzieńca, którego wiodła do domu swojego ojca; odzyskała swego zwycięzcę olimpijskiego: nie było cezara. Chciała biedź ku niemu, lecz w połowie drogi siły ją opuściły: przyklękła na jedno kolano, wyciągając ręce ku kochankowi i zdołała zaledwie wyszemrać:
— Lucjusz... zawsze Lucjusz... nieprawdaż?...
— Tak, tak, moja piękna Koryntjanko, bądź spokojna! — rzekł cezar głosem łagodnym, dając znak, aby się do niego zbliżyła. — Zawsze Lucjusz! Nieprawdaż, żeś mnie pod tem ukochała imieniem, ukochała dla mnie, a nie dla mojej wielkości, jak wszystkie te, co mnie tu otaczają?... Zbliż się, moja Akteo! powstań! Świat u nóg moich, ale ty w moich objęciach!
— O wiedziałam o tem! — zawołała Aktea, rzucając się na szyję kochanka — byłam pewną, iż oszczerstwa rozsiewają ci, którzy głoszą, iż mój Lucjusz jest okrutnikiem!
— Okrutnikiem — powtórzył Lucjusz. — I któż to ci powiedział?...
— Przebacz — podchwyciła Aktea — oni tak nie mówią. Lew, pan zwierząt, równie szlachetny i nieustraszony, jak ty, pan ludzi, jest okrutny, ponieważ nie znając swej siły zabija, gdy chce tylko pogłaskać. O mój lwie! bądź ostrożnym z twoją gazelą!...