Strona:PL Dumas - Neron.djvu/99

Ta strona została przepisana.

— Wiem, żeś potężny; wierzę, że mnie kochasz; wierzę też, że uczynisz wszystko, o co cię tylko poproszę, wszystko, — ale nie napełnisz ukojnym spokojem mej duszy, me zdołasz uszczęśliwić mnie przekonaniem, że należysz tak wyłącznie do mnie, jak ja do ciebie należę. Wiem teraz, czuję, widzę, że potężna część twojej miłości ulatuje ode mnie, powleka się cieniem i ginie w mrokach. Rzym, państwo, świat, woła ciebie! Jesteś moim tylko na chwilę... Masz tajemnice, które nie mogą być mojemi tajemnicami, nienawiści, których nie mogę podzielać, miłostki, których znać nie powinnam. Wśród naszych najczulszych wynurzeń, najsłodszych rozmów, drzwi się otworzą, jak się właśnie otwierają w tej chwili i wyzwoleniec z obliczem oniemiałem da ci znak tajemniczy, którego nie będę mogła, nie będę powinna zrozumieć... Patrz, przeczucia moje zaczynają się spełniać.
Wskazała drzwi, w których stanął wyzwoleniec.
— Czego chcesz Anicetusie — zapytał Neron, zwracając się do niego.
— Ta, którą boski cezar zawezwał, czeka na jego rozkazy.
— Powiedz, że wnet tam idę.
Wyzwoleniec wyszedł.
— Widzisz — szepnęła Aktea, wpatrując się ze smutkiem w kochanka.
— Nie rozumiem cię — rzekł Neron.
— Kobieta czeka na ciebie.
— Nie przeczę.
— Uczułam, że wzdrygnąłeś się, gdy ci ją oznajmiono.
— I podejrzewasz w tem może oznakę miłości?