Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/100

Ta strona została przepisana.

— Szedłem od mojego półkownika z warunkami do traktatu ugody z wami.
— To dobrze, rzekł Żakomo.
— No, jeżeli to dobrze, odpowiedział Andre, bądźże tak łaskaw, spuść mnie cokolwiek tutaj, ażebym się mógł wydobyć, powróz naprzykład jaki, i wyciągnij mię, heim? tu zrobił giest, jak gdyby wyciągał ze studni wiadro.
Żakomo oddalił się kilka kroków, wyjął z krzaka powróz, od niejakiego czasu już nieużyteczny, spuścił jeden koniec do Andre, ten okręcił go w koło siebie, zawiązał mocno, wziął się obiema rękami nad głową za linę i dał znak mówiąc: No bracie, hup!!! Silny Żakomo zaczął go windować, Andre posuwał się w górę jak kłębek nici zwijany przez kobiétę, kiedy już był blisko wierzchołka, Żakomo nastąpił powróz nogą, ażeby się nie wyśliznął i podał mu ręce, Andre wspiął się całemi silami — i już obok bandyty.