Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/101

Ta strona została przepisana.

— Wdzięczen ci jestem bracie, rzekł Andre odwiązując powróz i poprawiając swój żołnierski ubiór z jak największą akuratnością i flegmą, jak gdyby zaraz miał iść na przegląd; dziękuję ci, jeżeli będziesz w podobnem zdarzeniu, zawołaj tylko Andre Frochot, a pewno potrafię ci się wywdzięczyć.
— Dobrze, dobrze, rzekł Żakomo. Tymczasem twoje warunki?
— Ah! rzekł Andre, dalibóg nié ma co żartować. Moje warunki były w kiwerze, a mój kiwer, na nieszczęście djabli wzięli.
Tamten, dodał on patrząc w przepaść, poszedł go szukać, ale nie spodziewam się czy wróci.
— Może pamiętasz co zawierały? rzekł Żakomo.
— Oh! wyliczę ci nawet na palcach.
— Cóż przecię?
— Zawierały, tylko słuchaj dobrze...
— Tu Andre przybrał poważną minę am-