Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/108

Ta strona została przepisana.

swoich, a w drugiéj linę, która tak ważną grała rolę w całéj naszéj powieści, i która zdawała się być zakładem jéj rozwiązania.
— Gotujcie się do drogi, bracia, pójdziemy.
— Kiedy? zawołali bandyci.
— Téj nocy.
— Znalazłeś jakie przejście?
— Tak.
Żywa radość na wszystkich zabłysła twarzach, każdy z ochotą wierzył słowom dowodzcy. Marja się podniosła i podając swoje dziécko: uściskaj go rzekła.
Żakomo uściskał dziécko z miną człowieka, który się lęka doznać uczucia tkliwego serca w głębi swej duszy; po czém wskazując ręką na zachód:
— Za pół godziny już będzie ciemno, rzekł.
Tu każdy zaczął oglądać broń swoję, napełniać ładunki, przeczyszczać karabiny,